piątek, 18 września 2015

"Sposób na to, by się nigdy nie złościć."





- Złość jest emocją skomplikowaną. 
- Dlaczego? 
- Przecież wydaje się taka oczywista. Czujemy ją i już!
- Tylko czy to jest na pewno złość?
- Może gdyby pobawić się w emocjonalnego detektywa okazałoby się, że to np. głód, albo nadmiar bodźców lub cokolwiek innego co nawarstwiło się i drażni nasz organizm.

Mądrzy tego Świata promują, co najmniej dwie teorie dotyczące złości. Jedni mówią - okazuj ją (nurt naturalistyczny ;-)), drudzy - ukryj ją (nurt korporacyjno - biznesowy, gdzie okazywanie emocji postrzegane jest, jako słabość).  


"Okazywacze" złości, z tego co mogłam zaobserwować, są raczej niewygodni dla osób postronnych. Krzyczące w sklepie dziecko czy rodzic, nie należą do najbardziej ulubionych współ - zakupowiczów (lub innych "współ -cośtam", zależnie od tego, gdzie się znajdujemy i co robimy). Krzyk wydaje się najczęściej wykorzystywanym sposobem okazywania złości, ale oczywiście nie jedynym. Inne popularne sposoby to: 
  • szarpanie (rodzicem lub pobratymcem), 
  • potrząsanie (jw.), 
  • tupanie (tu specjalistami są, Ci jeszcze bardzo nieletni),  
  • wygrażanie palcem, 
  • płacz (też nieletni), który ma wiele odmian i natężeń (zależnie od różnic osobniczych), 
  • wyładowywanie się na "materii nieożywionej", mam tu na myśli szerokie spektrum oddziaływania na przedmioty: kopanie, uderzanie pięściami, trzaskanie drzwiami i wiele innych.
Kiedy złość przychodzi z siłą fali tsunami,nie ma już odwrotu i trzeba dać jej upust zalewając okoliczne organizmy żółcią (ożywione, czy też nie).


Są jednak osoby z tej drugiej opcji, nieokazującej złości.
- Tak, nie jest to mit, gdzieś takie istnieją:-)

- Wyobrażam sobie, że ich mamy, faszerowały je tonami kwasów omega "ileś-tam", by miały system nerwowy świecący przykładem. 

- A może wzór w domu był taki "nieokazujący" i ta złość siedzi gdzieś tam w środku? Siedzi i niszczy, niczym pasożyt organizm żywiciela. 

- Rodzą się pytania. Czy "nieokazywacze" omawianej emocji, jej nie odczuwają w tak silnym natężeniu? Czy może ją przełykają dzielnie i ona gdzieś tam w nich żyje własnym życiem, by dać o sobie znać za jakieś 10 lat, w postaci niewydolności sercowo - naczyniowej? 

Na moje oko istnieje jeszcze jedna opcja tzw. kontrolująca i świadoma.
Osoby te mają rozwiniętą samo - świadomość emocji. Można by, użyć w tym miejscu zacnego określenia - inteligencja emocjonalna - ale nie będę się zagłębiać w naukową złożoność tego hasła, wystarczającą na nie jedną pracę doktorską. 

Spodobało mi się praktyczne podejście do tematu złości, zaproponowane przez Aberta Espinosę w książce "Świat na żółto, 23 małe odkrycia, które uratowały mi życie". Albert Espinosa jest pisarzem, scenarzystą i dziennikarzem. Dziesięć lat życia spędził w szpitalu walcząc z nowotworem, jednak jego optymizm, praktycyzm i wdzięczność z jaką patrzy na to doświadczenie są niespotykane i wywrotowe.
Espinoza spotykał na swoje drodze ludzi, którzy dzieląc się swoimi "mądrościami", pomogli mu przetrwać leczenie i powrócić do normalnego, poza szpitalnego życia.

A oto sposób wg. Alberta na to, by się nigdy nie złościć. 

"Określ swój punkt graniczny, poza którym nie ma odwrotu." 

"Kiedy przekroczysz ten punkt, nie ma sposobu, byś nie wpadł w gniew. Taki punkt istnieje, jest namacalny, jest fizyczny: możemy go wyczuć i dlatego możemy w porę zapobiec wybuchowi gniewu."

Bez refleksji się nie obędzie;-) Trzeba wziąć kartkę, ołówek i zapisać, jak się czujemy przed wybuchem gniewu. Technika ta wymaga spokojnego przeanalizowania i wypunktowania: myśli, zdarzeń poprzedzających wybuch złości, niezrealizowanych pragnień i innych emocji, które się pojawiają.
Skoro tak wiele dzieje się przed wybuchem złości, to znaczy, że masz czas na reakcję i na powstrzymanie się.

Złość jest najczęściej okazywaną emocją, ponieważ mamy do czynienia z "emocjonalną górą lodową". 



Widzimy tylko złość, jest ona najbardziej dostępna dla naszej percepcji. Pod powierzchnią kryje się wiele innych emocji (emocje pierwotne), które nawarstwione i nierozpoznane dają efekt w postaci złości (emocji wtórnej). 
To kilka z nich: frustracja, lęk, wstyd, zażenowanie, zmęczenie, smutek, poczucie zagrożenia, zdenerwowanie, niepokój, znudzenie, zniecierpliwienie, dyskomfort fizyczny (głód, potrzeby fizjologiczne).

Kiedy emocje pierwotne (nadal jesteśmy przy górze lodowej) zostaną zauważone we właściwym momencie, wówczas mamy możliwość zareagowania.

Co zrobić, gdy nie wyłapiemy stopnia naszego zdenerwowania i brniemy w kierunku eskalacji złości? Dobrym sposobem jest poproszenie partnera, brata, mamę, ciocię (można wymieniać beż końca, ale generalnie chodzi o osobę bliską) aby posłużyła się słowem - kluczem, przed nadchodzącym wybuchem.

Jakie powinno być słowo klucz? Najlepiej abstrakcyjne, nie związane ze złością, "żonkil", "pomarańcza".  Zadaniem tego słowa jest uświadomienie Ci, że zbliżasz się do punktu, za którym nie ma odwrotu.

Technika ta jest bardzo skuteczna, ale wymaga ćwiczeń i nabrania wprawy. Początkowo określenie punktu jest trudne, jednak po pewnym czasie przyglądania się, własnym reakcjom staje się łatwiejsze.

Kiedy usłyszysz słowo klucz, to znaczy, że musisz się wycofać, zrobić krok w tył, by złość mogła "spokojnie" opaść. Jest to moment, na zastanowienie się, jakie uczucia pierwotne się nawarstwiły i zaczęły cię zbyt mocno uwierać. 

Opanowanie "techniki punktu" gwarantuje dołączenie do grupy świadomych i kontrolujących. Uf! Oby ich albo nas było jak najwięcej.

Przyjmij wyzwanie:-)

Magda Kuprewicz


Szanuję prawa autorskie.

Albert Espinosa: Świat na żółto, 23 małe odkrycia, które uratowały mi życie, 
https://www.flickr.com/photos/dionnehartnett/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz