wtorek, 27 października 2015

Z życia wzięte - sztuka ośmieszania.


UW Health

Dogadani, czyli wszyscy nasi niezwykli goście, którzy chcą z nami współtworzyć przestrzeń lepszego porozumiewania się, mają przyjemność zaprezentować cykl artykułów pod tytułem: "Z życia wzięte". Tym razem Szymon Placha - trener komunikacji Gordona, przybliży Wam, to co widział i słyszał w "realu" i przedstawi swoją propozycję, jak można poprawić bądź zniszczyć swoją relację z najbliższymi.

Sztuka ośmieszania...

Niemal codziennie w parku, sklepie, na ulicy trafiam na rodziców, którzy odruchowo ośmieszają swoje dzieci, kierując do nich różne krzywdzące wypowiedzi. Obserwuję  w tych rodzicach niesamowitą lekkość w wysyłaniu takich komunikatów. Wygląda na to, że nawet przez chwilę nie nachodzi ich refleksja, co właśnie powiedzieli swojemu dziecku i jak ono się z tym czuje.

Przytoczę przykład z ostatnich dni, który zainspirował mnie do napisania tego artykułu:
Przychodnia prywatnej służby zdrowia. Mama z synkiem czeka na rejestrację. Dziecko płacze podczas sporządzania formalności. Potem mama z dzieckiem wchodzą do gabinetu lekarskiego i znowu słychać, że dziecko dość głośno płacze, czasem nawet się zanosi. Po chwili mama wychodzi z dzieckiem z gabinetu. Jest spokojna, z lekkim uśmiechem na twarzy. Dziecko ma spuszczoną głowę, jest lekko smutne, ale spokojne. Idą korytarzem i nagle z ust mamy padają takie oto słowa do jej dziecka:
"Chodź krzykaczu, taki jesteś mało dzielny powiem Ci szczerze."
Czy ta mam naprawdę pomyślała, że jej 4 letni synek po tym co usłyszał "weźmie się w garść" i kolejnym razem nie będzie płakał podczas wizyty u lekarza?
Tego nie wiem.
Wiem, jednak, że jeśli chciała dotknąć ego dziecka to bardzo skutecznie to zrobiła. Od teraz jej syn wie, że w oczach swojej ukochanej mamy jest zwykłym fajtłapą nie zasługującym na jej szacunek. Wie, że płakać to wstyd, a jeśli usłyszy to jeszcze kilka razy wtedy ostatecznie upewni się w tym przekonaniu.
I tak oto dziecko zacznie pielęgnować w sobie niską samoocenę, a to pociągnie za sobą niskie poczucie własnej wartości. Przestanie okazywać swoje emocje, skrywając je przed mamą "no bo przecież to wstyd".
W ten sposób niszczy się relacja mamy ze swoim dzieckiem. Relacja tak ważna dla rozwoju dziecka. Relacja, którą z upływem czasu coraz trudniej będzie odbudować.
Nachodzi mnie refleksja, czy ta mama powiedziałaby coś podobnego do swojej koleżanki, kolegi, a może do swojego szefa?
Nie sądzę.
Dlaczego?
Pewnie dlatego, że ma świadomość, iż relacja z koleżanką, kolegą lub szefem uległaby znacznemu pogorszeniu - jeśli w ogóle przetrwałaby tą próbę.
Otóż to. Mam wrażenie, że rodzice mają świadomość wagi zachowania dobrej relacji z dorosłymi. Niestety nie zawsze pamiętają, że równie ważne jest pielęgnowanie szczęśliwych relacji z własnymi dziećmi, a przecież rodzice kochają swoje dzieci.
Słyszane latami wypowiedzi innych osób, schematy zachowań, przekazują swoim dzieciom tak sprawnie, lekko i intuicyjnie, jakby opanowali tę sztukę do perfekcji - sztukę ośmieszania.
Ośmieszanie jest jedną z podstawowych barier w komunikacji z ludźmi, a zatem także z dziećmi. Opisuje to Thomas Gordon w książce "Wychowanie bez porażek", na której oparty jest program szkolenia Trening Skutecznego Rodzica.
Mama, tata po takim szkoleniu nie odezwie się do dziecka w opisany powyżej sposób, ponieważ ma świadomość destrukcyjnej siły tego przekazu. Taki rodzic wysłucha aktywnie swoje dziecko i okaże zrozumienie dla jego emocji. Dołoży tym samym kolejną cegiełkę w budowie zdrowej, szczęśliwej relacji ze swoją pociechą.

Na koniec polecam dające do myślenia przemówienie Tony Porter:

Szymon Placha - trener komunikacji T. Gordona
*Szanuję prawa autorskie:


3 komentarze:

  1. Napiszę z innej perspektywy, perspektywy opiekunki, jednak o tym samym, o wspieraniu dziecka w trudnych dla nich chwilach. Często przy rozmowach rekrutacyjnych razem z rodzicami są dzieci, część rozmowy formalnej i jeżeli dziecko się rozpłacze to komentarz mamy często brzmi: "no co ty płaczesz, teraz, co o tobie Pani pomyśli itd.", albo dziecko się bawi i niby nic nie słyszy, a rodzic opowiada o nim i też między innymi są rzeczy negatywne. Przykro jest znaleźć się w sytuacji kiedy dwóch dorosłych mówi o tobie, słyszysz i nie możesz się odezwać (dorośli wiedzą o tym, że słyszysz). Cieszę się jednak, że są rodzice, którzy chcą by pierwsze spotkanie było w miejscu neutralnym i bez dziecka, a przy spotkaniu z dzieckiem wspierają go.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawia mnie fakt, że podobnych rzeczy nie robimy w odniesieniu do kolegi i koleżanki. (To o czym pisze Szymon) Gdzieś podświadomie uznajemy, że dziecku nie przynależą się prawa takie same jak dorosłym. Dziecko można obgadać przy innych, można mu zwracać uwagę przy innych, można na nie krzyczeć przy innych...

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba ulatuje nam to, że dziecko to taki sam człowiek jak dorosły i też chce szacunku i traktowania po ludzku. Tylko tyle i aż tyle :)

    OdpowiedzUsuń