środa, 20 kwietnia 2016

O matko i córko! Czyli co można popsuć.



" Jest jedna taka miłość, która nie liczy na wzajemność, nie szczędzi ofiar, płacze a przebacza, odepchnięta wraca - to miłość macierzyńska."
                                                                 Józef Ignacy Kraszewski 


  Apteka. Stoję w kolejce. Przede mną przy kasie jest obsługiwana kobieta (na oko w moim wieku czyli wczesno-średnim;-). Do niej podchodzi druga starsza, wygląda na to, że jej mama. Chce dołożyć do zakupów coś jeszcze. 
Twardy i nieprzyjemny głos córki gromi również i mnie. 
Przysłuchuję się uważniej. 
Ile gniewu słyszę w jej tonie, ile pretensji, ile zadr, ile zranień? 
Treść tego co mówi ma w tym momencie drugorzędne znaczenie.
Ale ten ton?  Starsza kobieta odchodzi z pokorą, przyjmuje to wszystko bez słowa. Rezygnacja wymalowana jednak jest w jej oczach. 
Zastanawiam się, stojąc nadal owiana chłodem ich relacji.
Czuję, że jest mi przykro. Czym sobie obie panie zapracowały, na taki stan rzeczy? Co robiła matka lub czego nie robiła? Co powiedziała lub czego nie wypowiadała? Co w takim stopniu wpłynęło na córkę? Jakie słowa? Jakie czyny? Odnoszę wrażenie, że niewypowiedziany w dzieciństwie gniew córki teraz miażdży je obie.

  Dziecko i jego matka! Teoretycznie pełnia połączenia od momentu kształtowania się życia. Powinny się o siebie troszczyć, obdarowywać miłością słowem i gestem! Powinny mieć ze sobą ponad werbalne połączenie, wykraczające znacznie poza język i gesty. 
W trakcie tych wewnętrznych rozważań spłynęła na mnie ogromna odpowiedzialność za moją osobistą relację z dziećmi (nie to, żebym do tej pory o nią nie dbała;-). Natomiast uświadomiło mi to, jak wiele dobrych słów powinnam wypowiedzieć, jak wiele bliskości, dobroci i miłości okazać.  A przeciwnie, jak wiele nie mogę powiedzieć i jak wiele (częstej przecież) nieakceptacji nie okazać.

 Jestem sobie sama wdzięczna za poszukiwania, przemyślenia i refleksje dotyczące budowania relacji i więzi. Dziękuję za to, że dążę do tego by moje relacje z dziećmi trwały i miały się dobrze.
Pokładam głęboką nadzieję, że staniemy się dla siebie dobrymi przyjaciółmi (bliskimi jesteśmy z urzędu :-). Także wówczas, kiedy dzieci  (bo dla mamy dzieci są zawsze dziećmi, także wówczas gdy są dorosłe) dorosną, będą wracać na święta nie dlatego, że muszą ale dlatego, że lubią (tym obrazem się wzruszyłam, do oczu napłynęły mi łzy wywołane wagą tej relacji). 

Dziękuję za doświadczenie w aptece. Już na pewno wiem do jakiej jakości dążę;-)

                                                                             Magda Kuprewicz




Szanuję prawa autorskie:
https://www.flickr.com/photos/iokasti_g/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz