poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Mama i syn - piękna relacja.



Poznałyśmy się na podyplomowych studiach, Ewa Gąsienica - Brożyńska (http://www.dogadani.blogspot.com/p/goscie.html) zadziwiła mnie swoimi pasjami, radością życia i tym, że  z wielką miłością mówiła o swoim synku, którego chce wychowywać w duchu Rodzicielstwa Bliskości, w przygotowanym otoczeniu wg. Marii Montessori.  Chciałam spytać się o jej refleksje dotyczące relacji z synem - Jędrkiem.

A.R.: Kiedy zaczęła się Twoja relacja z synkiem?

Ewa: Jędrek, mój syn właśnie skończył 6 lat, więc nasza relacja trwa już 7. Kiedy pojawił się w naszym życiu, całą moją uwagę i koncentrację i czas skierowałam na cieszenie się tym faktem, na naukę i przygotowania do bycia mamą. Pamiętam jak wieczorem szłam spać, mąż pytał się, dlaczego tak wcześnie? Ja odpowiadałam, że idę poodczuwać jego ruchy.

A.R.: Zasypałaś się poradnikami?

Ewa: Wiedziałam, że trzeba selekcjonować informacje  z prasy i Internetu na temat wychowania, mimo to i tak byłam pełna stereotypowych poglądów na wychowanie dziecka.
Pamiętam pierwsze karmienie, kiedy patrzyłam na zegarek (mając wiedzę, że czas nie jest istotny), pierwszą noc w domu, kiedy odłożyłam synka do łóżka, a mój mądry mąż przekonał mnie do tego, że dziecko powinno spać ze mną, bo będzie czuło się samotne i opuszczone.

A.R.: I mimo tej wiedzy nadal łatwiej uwierzyć poradnikom niż intuicji?

Ewa: No właśnie, gdy miał pół roku, chciałam go nauczyć samodzielnego spania i trafiłam na metodę "3,5,7" - po dwóch minutach odpuściłam...

Zadaję sobie pytanie skąd takie pomysły?

Przecież uwielbiałam karmić, byłam przeszczęśliwa, kiedy spał ze mną. Teraz czasem też nam się zdarza. To chyba brak doświadczenia i pewności siebie, poza tym, to zupełnie nowa rola w której trzeba zaistnieć. Pewnie też strach przed tym "co powiedzą inni". Na szczęście każdy kolejny dzień uczył mnie bycia absolutnie po stronie Jędrka - w zasadzie fizycznie zawsze byłam, ale miałam wątpliwości czy dobrze robię.

A.R.: A kiedy nabrałaś wiary w swe siły, przekonania, że tak jak robisz jest dobrze dla Ciebie i dla Jędrka?

Ewa: Ostatecznie trafiłam na cudowne szkolenie i warsztaty do psychologów: Natalii i Krzysztofa Minge. Oni jasno i wyraźnie trafili do mnie , pokazując, że wszystko co robię jest dobre dla Jędrka, dla mnie dla męża, dla nas. To był przełomowy moment, poczułam ogromną potrzebę rozwijania się i zdobywania wiedzy o rozwoju człowieka. Służyło to mojej rodzinie, ale też przydaje się w mojej obecnej pracy z rodzicami.

A.R.: Jak wygląda twoja relacja z Jędrkiem dzisiaj?

Ewa: Zawsze byłam (i jestem) dla niego gdy mnie potrzebował. Myślę, że zalążkiem bliskiej relacji z synem był sposób karmienia - pierś pozwoliła mi na tworzenie bliskości. Karmienie przez butelkę też pozwala na stworzenie więzi, ale trzeba się o to bardziej starać. Na przykład nie ulec pokusie, że zrobię pranie, a dziecko odłożę do łóżeczka z butelką i "samo się nakarmi"...
To co pomogło nam w nawiązaniu wczesnej relacji to był język migowy. Język migowy dla niemowląt to świetny pomysł na "pogadanie", kiedy jeszcze słowa nie są w użyciu. To bardzo zbliża do siebie. Powiedziałabym to był strzał w dziesiątkę, bo bardzo szybko synek zaczął "migać" (komunikować) o tym co dla niego ważne. Nigdy nie bagatelizowałam jego spraw, starałam się zawsze do końca go wysłuchać i zrozumieć.
Staram się też dbać o jego samodzielność - stworzyć mu przestrzeń do nabywania doświadczeń. Jest to przeze mnie przemyślane i bezpieczne dla niego. Bardzo cieszę się, kiedy potrafi nazywać swoje emocje, kiedy ma "odwagę " powiedzieć mi, że robię cos źle.
Uwielbiam patrzeć, kiedy on oddaje światu to czego go rodzice, dziadkowie i koledzy uczą - czyli np. troskę o innych. Mam też zasadę, że nie okłamuję go, nawet w bardzo trudnych momentach.

A.R.: Ewa, dziękuję Ci, że znalazłaś chwilę, by podzielić się z nami swoimi rodzicielskimi doświadczeniami. Mam nadzieję, że to nie ostatnia nasza rozmowa.

Ewa: Aniu, ja również dziękuję. Najbardziej za to, że zdecydowałaś się na prowadzenie tego bloga, czyli spisywanie i systematyzowanie tak ważnych dla rodziców informacji. Teraz będzie mi łatwiej pracować - będę mówić:" Poczytajcie u Ani i Magdy!". Mam nadzieję, że znajdzie się tu miejsce także na krótkie opisy sytuacji spotykanych przez czytelników. Takie codzienne, częste momenty, które są przykładami "niedogadanych" i "dogadanych". Myślę, że nie po to by kogokolwiek obrażać, czy wyśmiewać - tylko, żeby pokazywać, że każdy rodzic, pedagog, psycholog, nauczyciel spotyka takie same problemy, a reagować na nie można różnie. Uświadamiajmy, skoro dano nam taką wiedzę!

Ewa Gąsienica - Brożyńska z rodziną.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz