wtorek, 3 stycznia 2017

Witajcie,

z dniem dzisiejszym przenosimy naszego bloga dogadanych na  stronę naszej firmy Relateki: http://relateka.pl/
Będziemy wciąż pisać i nagrywać dla Was zawsze w tym samym celu, by lepiej rozumieć innych i w domu, szkole, biznesie, pracy!

Zapraszamy do polubienia strony: http://relateka.pl/
Na Instagramie
Na You Tubie



środa, 7 grudnia 2016

Jaki związek mają relacje i oczy? - Wpis gościnny.



Czwartkowy blog oddajemy dzisiaj w ręce Barbary Pakuły*. Chciałyśmy poprzeć akcję, która wydaje nam się ważna dla rodziców i dzieci dotkniętych problemami widzenia.

Jaki związek mają relacje i oczy?

Dzisiaj nie będzie o tym, że w rozmowie jest ważny kontakt wzrokowy – dzisiaj będzie o zaburzonych relacjach i pewności siebie dzieci, które mają problem z niedowidzeniem i zezem. 

Odkąd pamiętam nosiłam okulary i doskonale wiem, jaki to ma negatywny wpływ na sposób myślenia dziecka o sobie. Gdy moja córka  Zosia miała 3 lata dowiedziałam się, że ma dużą nadwzroczność i niedowidzenie lewego oka. 

To była szokująca wiadomość. 

Podjęliśmy wyzwanie z zaklejaniem oczka. Postanowiłam zrobić wszystko, by Zosia nie miała złych skojarzeń z okularami.

Bunt, łzy i niezrozumienie.

Dobra relacja Rodziców z dzieckiem jest w tym momencie kluczowa.

Przełożenie strachu związanego z przyszłością widzenia na dziecko, nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem. Jeżeli ktoś zaklejał "dobre" oczko, zmuszając niedowidzące oko do widzenia, wie jakim buntem, maluch reaguje na tą sytuację. 
Dziecko nie chce korzystać z gorszego oka. Noszenie plasterka nie jest przyjemne, a odrywanie go boli. Dlatego rozbudzone emocje towarzyszą zaklejaniu oka niemal codziennie.

Warto jednak pracować nad sobą, nad dzieckiem i wspólnie. Tylko relacja i ciepło pomoże zaakceptować dziecku nową, zupełnie nieprzyjazną sytuację. Każdy postęp w terapii to wspólne święto.

Zosia miała dużo szczęścia w tej sytuacji, ponieważ jestem optometrystą i o terapii widzenia wiedziałam już całkiem sporo, chociaż wtedy była to wiedza tylko akademicka. Podejmując wyzwanie ćwiczenia oczu z Zosią postanowiłam maksymalnie ułatwić jej terapię.

Książeczki anaglificzne.

W taki sposób powstały książeczki, a raczej ćwiczenia anaglificzne, które łączyły naukę wczesnoszkolną i terapię widzenia. Żeby je rozwiązać potrzeba jednoczesnej pracy obydwu oczu i okularów czerwono-zielonych. W jednym czasie mogłyśmy uczyć się, bawić i utrwalać widzenie obuoczne.




Ćwiczenia, które zostały przygotowane dla Zosi, chcę opracować i wydać w formie książki. Chciałabym, żeby dostęp do tych ćwiczeń miały wszystkie dzieci, które pod okiem terapeutów rozwijają swoje widzenie.

Jeżeli chcesz nam pomóc możesz wesprzeć naszą akcję na PolakPotrafi.pl 



Dzisiaj Zosia ma sześć lat. Po niedowidzeniu nie ma śladu. 
Przy okazji otworzyłam gabinet Terapii widzenia i obok okularów oraz soczewek kontaktowych zajmuję się ćwiczeniem oczu.

Wiedząc z jakimi uczuciami zmagają się dzieci i Rodzice mogę ich wspierać. 

Więcej na temat autorki, jej książki, która realnie może pomóc dzieciom zmagającymi się  z problemem niedowidzenia czy zeza na blogu: http://barbarapakula.pl/




*Barbara Pakuła
Jest optometrystą (NO10201), terapeutą wzrokowym i  kontaktologiem.
Zajmuję się wykonywaniem badań optometrycznych u osób dorosłych oraz dzieci. Diagnozuje zaburzenia i prowadzi Optometryczną Terapię Widzenia (OVT) w zakresie m.in.: zeza, niedowidzenia, zaburzeń akomodacji, zaburzeń ruchów oczu oraz zaburzeń koordynacji wzrokowo-ruchowej. 

czwartek, 1 grudnia 2016

Rodzice - nie psujcie dzieci!




Nie psujcie dzieci! 

Mam wrażenie, że my dorośli (nie wszyscy oczywiście i nie zawsze) czasami nie potrafimy się zachować w bardzo prostych sytuacjach, a to rzutuje na zachowania dzieci.

Wyraźnie peszą nas niektóre momenty typu: stojąc przy kasie zdajemy sobie sprawę z tego, że kupiliśmy przez przypadek drogi niepotrzebny artykuł. Zamiast wycofać się, część z nas kupuje, no bo to głupio tak rozmyślić się w ostatniej chwili. A przecież mamy prawo powiedzieć nie. 

Głupio nam odmówić, gdy inne dziecko podchodzi i prosi wasze dziecko o łopatkę w piaskownicy. Nie wypada odmówić, trzeba się dzielić… 
Ech, oczywiście dobrze jest kształtować postawy społeczne, ale czy zawsze? 

No właśnie, bywa tak, że maluszek ma z tym problem, który bywa związany  z etapem rozwoju,  gdy uważa wszystko za swoje.  Czy upieranie się, że drugiemu dziecku trzeba zawsze i za wszelką cenę pożyczyć jest słuszne?... Można mnożyć takie dyskomfortowe, „głupie” sytuacje. 

Ostatnio zrobiło mi się smutno, bo  byłam świadkiem jednego z takich „niewygodnych” momentów. Tata w centrum handlowym chodził z dzieckiem w wieku około 2 lat. Wtem synek podbiegł do wózka z małym dzidziusiem, do obcej pani. 
Pani prawie nie zwolniła, a ojciec podbiegł (jakby dziecko zrobiło coś złego i szybko wziął go na ręce) po czym odwrócił się i odszedł… 
Nie trzeba zgadywać, że dziecko na ręku rozpłakało się, wyciągnęło jeszcze ręce w kierunku wózka… 
Niewzruszona pani dalej pchała wózek przed siebie. 

Jeśli my rodzice nie włożymy trochę wysiłku, by zatrzymać się dla drugiego człowieka, mam obawę, że zgubimy człowieczeństwo. To mogła być piękna lekcja, by nauczyć się zwracać uwagę na małe, drobne radości. 

Nie słyszałam, co mówił Pan, ale obstawiam, że pewnie przeprosił za zamieszanie… A czy można było inaczej? Na przykład:
- Dzień dobry Pani, mój synek ciekawy jest, kto tam siedzi?

 Mógłby wziąć ciekawskiego na ręce, by  ten lepiej widział. Powiedział by, że to bardzo mała dzidzia. Zapytałby się jak ma na imię? I tak dalej… A dziecko nauczyłoby się, że ciekawość to nic złego, że maluchy są w porządku, tylko wyglądają inaczej… Dziecko zrobiło by pa pa dzidzi i tyle. 

Nawiązana relacja, nie byłaby relacją nieudaną i nie rokującą w przyszłości, nie byłoby płaczu i wierzgania nogami na tatusiowym ramieniu. Zupełnie nie zdziwiłby mnie fakt, gdyby dziecko następnym razem podeszło i uderzyło w wózek.
Anna Rozdejczer


Isabelle scream


czwartek, 3 listopada 2016

Gubią nas oczekiwania.





Widzę piękny obraz – przedstawia dwie dziewczynki jedna z nich ma warkoczyki łudząco podobne do tych, które nosi moja córka. Podoba mi się, że jest ubrana w spódniczkę ma skarpetki i botki i moje myślenie już kieruje mnie na tor myślenia, że kupię podobną spódniczkę córce. 

Nie! Stop! Zośka nie nosi spódnic, nie cierpi w nich siadać - każda kobieta wie, że to sztuka tak usiąść, by nie odsłonić za dużo. I rodzi się we mnie uczucie, że może ją namówię i będzie wyglądała tak ładnie. 
Nie! Stop! Przecież wygląda świetnie, nie jak na obrazku? Ale przecież nie musi, spełniać moich oczekiwań co do noszenia spódnic, w dodatku, kiedy ich nie cierpi.

Idę do sklepu i widzę szczęśliwą rodzinę na banerze – aż ciśnie się do głowy myśl, że gdy wybiorę te meble, to i my będziemy szczęśliwi. W nowych, firmowych kapciach z reklamy, otuleni nowym kocem, w tym wnętrzu będziemy się kochać po życia kres.  Jednak w rzeczywistości tych kapci brak, szafki nie te… 

Ech, ale, miłość jest! I wraca prawidłowa optyka, właściwe widzenie ważnych spraw.

Wybieranie wakacji to też często moment takich oczekiwań, już widzisz w myślach,  jak zanurzasz się w turkusowym morzu, pod stopami złoty sypki piach… W rzeczywistości woda może mieć inny kolor, bo jest silny wiatr, zamiast piachu mogą być kamyki… 
I już nie jest idealnie. 
I nie musi być, oczekiwania przekierowują naszą uwagę, na coś, czego nie ma i możliwe, że tego nie będzie. Pobudzają chęci na coś, co jest często poza zasięgiem, a to, co w zasięgu naszych możliwości przejdzie niezauważone, bo chcemy tych idealnych wyobrażeń, a nie „skrzeczącej” nieraz  rzeczywistości. 

Zdarza się, że tak jak dzieci lubimy mieć wszystko zaplanowane, a przeciwności (niezgodności z planem) powodują,  że stajemy się nieszczęśliwi. 

Jedną z miar inteligencji człowieka jest też umiejętność przystosowania się do zmieniających się warunków.  Dlatego myślę, że warto pracować, by rozbieżność między naszymi oczekiwaniami odnośnie rzeczywistości,  nie przesłaniała nam realu. Tak, chodzi tu o pewne bycie tu i teraz, kto tego spróbował wie, że łatwo nie jest. 

Głowa ciągle gada, porównuje, ocenia, podsumowuje.
Elastyczność i spontaniczność to jest coś, co według mnie podnosi jakość mojego życia. Trzymanie w ryzach oczekiwań, sprawia, że jest mi łatwiej korzystać z tego, co los przynosi. 

I tego i Wam życzę!
Anna Rozdejczer

czwartek, 6 października 2016

Ach te niegrzeczne dzieci...



Nie ma niegrzecznych dzieci… czyli kilka słów o tym, czemu nie stawiamy dzieci do kąta.

W skrócie, bo skupiamy się na zachowaniu, a nie na potrzebach.

Załóżmy, że  X zachowywał się niegrzecznie i mama stwierdziła, że postawi go do kąta. 

Rodzi się podstawowe pytanie, co to znaczy niegrzecznie?

Za każdym (również niestosownym) zachowaniem ukrywa się potrzeba i wielka chęć  jej zaspokojenia. 
Dziecko robiło coś (lub mówiło), co prowadziło go do zaspokojenia potrzeby, ale weszło w konflikt z potrzebami rodzica. Rodzic postanowił nie dojść do sedna problemu, ale skupił się na zachowaniu.

Załóżmy, że X mówił do brata: „Jesteś głupi!”

„Marsz do kąta!” interweniuje rodzic, bo przecież nie może przyzwolić na takie zachowanie.

Żadna to nauka dla dziecka. Czemu? 

Bo dziecko nie zostało wysłuchane. Może okazać się, że u źródła leży np. zazdrość o brata, lub, że za mało czasu macie dla niego. 

Jaką w kącie może pobrać naukę?

Zakładam, że coś w stylu: Nikt mnie nie rozumie. Moje potrzeby są nieważne. Następnym razem będę cicho, ale coś zrobię bratu, kiedy rodzice nie widzą. Oni mnie nie kochają. Kochają tylko mojego brata.

Co więc możemy zrobić? 

Ja bym zrobiła tak:

Próbowałabym wysłuchać dziecko, nazywając emocje, których doświadcza: „Jesteś zdenerwowany! Wściekasz się na brata! Wydaje się, że masz go dość!”
Powiecie za mocne, a ja odpowiem wcale nie, bo wreszcie emocje dziecka zostają nazwane. 

Dziecko czuje się wysłuchane.

Odpowie nam na nasze stwierdzenia, a poprzez to dojdziemy do sedna jego zachowania. Dzięki słuchaniu zostaną przywrócone proporcje między emocjami, a myśleniem. 
Temperatura uczuć dziecka  znacznie opadnie, to spowoduje, że uświadomi sobie ono, co w nim tkwi. Może też zdarzyć się tak, że znajdzie własne wyjście z trudnej sytuacji.

Słuchać  możecie wówczas, gdy nie będziecie narzucać swoich wizji i interpretacji jego zachowania. 

Tylko poprzez słuchanie możecie dojść do potrzeb dziecka!

Jeśli jednak zdarzy się tak, że to co dziecko robi lub co mówi, wpływa na was negatywnie, do tego stopnia, że tym razem wy zaczynacie odczuwać, że borykacie się z problemem, to bardzo ważne jest, moim zdaniem, powiedzenie dziecku, jak my się z tym czujemy i jak jego zachowanie wpływa na nas.  

Nie chce ci się tego robić?

Możesz spowodować, że dziecko będzie podążać drogą z pierwszeństwem przejazdu. To znaczy, że dziecko nie nauczy się brać pod uwagę, tego jak mogą się czuć inni.
To są dzieciaki, które widzą siebie i swoje potrzeby – tylko. 
Nie dlatego, że są złe, czy niegrzeczne, ale dlatego że nie mieliśmy siły, nie chciało się nam, powiedzieć mu jak nam ciężko, smutno, jak nas to wkurza i jaki ma to dla nas skutek np. boli mnie głowa lub pękają bębenki w uszach itp.

Rodzice są pierwszymi najważniejszymi nauczycielami dzieci, a więc do dzieła!
Anna Rozdejczer

*Amanda Worrall Crazy Girl