czwartek, 28 lipca 2016

Komórkowa matka…







Magda poruszyła w ostatnim wpisie wg mnie bardzo ważne zagadnienie, które można śmiało nazwać komórkową etykietą lub telefonicznym savoir vivrem. 
Zainspirowana tym, bardzo chciałabym kontynuować swoje  przemyślenia odnośnie  używania komórki w towarzystwie dzieci. 

Oto moja historia.

Byłam z dziećmi w kinie, na filmie „Gdzie jest Dory”? - https://www.youtube.com/watch?v=zpy1ryOegfc
Film familijny, do obejrzenia całą rodziną. 

Jednak nie o tym chciałam pisać, ale o tym, że podczas seansu dwa rzędy niżej siedziała mama. 
Przyszła z dwójką dzieci i… telefonem. 
Bardziej była zainteresowana tym, co można znaleźć w necie, niż tym, co mogłaby przekazać swoim dzieciom.

Z mojego doświadczenia wynika, że  nie wystarczy obejrzeć film, lub przeczytać książkę, trzeba jeszcze o tym porozmawiać i to właśnie wydaje się być rzeczą dość trudną dla niektórych rodziców. 

Bez rozmowy to znowu kolejny film i kolejna książka. 

Dzieci potrzebują rozmowy o tym, co zobaczyły.

W trakcie reklam, przed właściwym filmem z reguły pojawia się inny krótki, który niesie  ze sobą przesłanie. Tym razem była to opowieść o małym pisklaku wyklutym na wybrzeżu. Pokazane zostały jego „ pierwsze kroki” radzenia sobie z trudnościami „dorastania”.
Mogłam nic nie mówić do dzieci, tylko siedzieć oślepiając komórką innych i przeglądać to i tamto, sądząc, że film za mnie załatwi sprawę i dzieci wychowa. 

Jednak to nie w moim stylu i zaczęliśmy komentować szeptem, że odważni są ci, którzy bojąc się przełamują swoje lęki i potrafią słabość  przekuć w siłę. Jeden mały film, trwający raptem kilka minut, a moje dziecko wyszło bogatsze o pewne treści, które przydadzą mu się w życiu. 

Niedawno znajoma napisała, że mamy na tyle na ile się godzimy, że to jak wychowujemy zależy od nas. Trudno się z nią nie zgodzić.

Prawdę mówiąc, to chciałam wyrwać komórkę matce z ręki i pokazać jej, że obok siedzą jej dzieci, że może tak wiele uczynić i powiedzieć kilkoma słowami parę wielkich i ważnych rzeczy.

I żeby nie było, ja też lubię przeglądać strony w necie, ale czasem muszę się kontrolować, wiedzieć kiedy trzeba sprzęt wyłączyć i posłuchać tego, co dzieci chcą mi przekazać.
Życzę wyczucia chwili! 

Anna Rozdejczer

Szanuję prawa autorskie: 

Mother and Son

 


1 komentarz:

  1. Fajna mamuśka! (A może opiekunka?) Wszystko jedno, w każdym razie tak mi się skojarzyło z innymą historią komórki w kinie. Dwa lata temu w USA jeden facet zastrzelił drugiego, bo ten używał w kinie komórki i mu to przeszkadzało. Sorry, tylko takie skojarzenie http://edition.cnn.com/2014/01/13/justice/florida-movie-theater-shooting/
    Pozdrawiam z Tajwanu.

    OdpowiedzUsuń