czwartek, 25 sierpnia 2016

Opowieść prosto z nadmorskiego deptaka...

Na deptaku…

Pogoda tego lata nie rozpieszcza, więc nie poddając się dość kapryśnej aurze, zdecydowaliśmy się rodzinnie wypożyczyć niskopodłogowe rowerki. Po godzinie rajdów wzdłuż morza, po ścieżkach rowerowych, syn podjął decyzję, by posilić się pysznym, jeszcze ciepłym kołaczem. Rzeczywiście decyzja była świetna i w cynamonowych oparach połykaliśmy co większe kęsy ze smakiem. Zaparkowaliśmy z boku alejki, by nie przeszkadzać pozostałym spacerowiczom.
 
No i się zaczęło…

Podszedł do nas chłopiec, na oko dwulatek. Zaczął dotykać, stękać, patrzeć, podziwiać rowery. Matka wyraźnie speszona, patrzyła się bez słowa na dziecko. Im większy entuzjazm rósł u dziecka, tym większa presja na szybkie odejście od nas rosła w matce. I w sumie to zrozumiała reakcja, bo sama wiem z macierzyńskiego doświadczenia, ile zabierało mi czasu, przerwanie aktywności dziecka. 
 
Tyle, że wiem teraz, jak ważne są słowa, które kierujemy do dziecka. Wejście w jego świat i zaakceptowanie tego, co się z nim dzieje w danej chwili to często klucz do tego, by dziecko nasyciło się czymś, co je ciekawi. Moje spostrzeżenia są takie, że dziecko wysłuchane, szybciej odejdzie, niż takie, które na siłę próbujemy odciągnąć od ciekawej dla niego rzeczy, aktywności. W moim odczuciu dłużej trwają histerie tych dzieci, które siłą się zabiera. Są trzy główne typy reakcji rodzicielskich na takie zachowanie i dwie nie zawsze niosące ze sobą pozytywne skutki dla rozwoju dziecka:
 
1. Rodzic zabiera dziecko bez słowa, kiedy  uważa za stosowne, bez względu na reakcję.
2. Rodzic rozmawia z dzieckiem, tłumaczy mu, że już trzeba iść i  odciąga pociechę.
3. Rodzic rozmawia z dzieckiem, wchodząc w jego sytuację.
 
Mówi np.: „Podoba ci się rower. Chcesz go jeszcze podotykać. Chciałbyś się przejechać”.  W przypadku, gdy przeciąga się chwila, można powiedzieć, że zrobimy papa, jak rowery odjadą itp. Szukać rozwiązań, dać sobie i dziecku czas na nasycenie się czymś, co go pochłonęło bez reszty i… rozmawiać. Traktować tego malucha z szacunkiem dla jego potrzeb. 
 
Skutki naszych zachowań w stosunku do dzieci, wrócą do nas jak bumerang, gdy będą one dorastać. Myślę, że te dzieci, którym zabieraliśmy prawo do buntu, buntować się będą ze zdwojoną siłą. Wreszcie będą mogły samostanowić o sobie, a rodzic zapętlony w kary będzie nieskuteczny. Ci rodzice, którzy będą otwarci na dzieci będą mieli łatwiej, może nie zawsze i nie wszędzie, ale droga do dialogu i szukania wspólnego szukania wyjścia z sytuacji będzie im bliższa i otwarta. 
 
Czego i Wam życzę!
Anna Rozdejczer

*zdjęcie Joanna Kiszkurno

2 komentarze:

  1. Dobry wpis, ale kompletnie nie wiem co powiedzieć, proszę nie mieć mi tego za złe. Całość dobrze napisana, treść jest zrozumiała i przekazuje samą prawdę.
    Pozdrawiam, Wiktoria.
    http://pozytywnienakrecona.uchwycone-chwile.pl

    OdpowiedzUsuń