Założę się, że każdy z nas słyszał te lub inne powiedzonka w odniesieniu do siebie lub innych jak był dzieckiem.
Strasznie smucą mnie opinie innych ludzi, którzy mówią: „Byłem bity i co z tego, nic mi nie jest, wyszedłem na ludzi”…
Uważam, że trzeba z tym polemizować i pomóc rodzicom, żeby nie stosowali kar. Kary równają się przemocy, a ona jest wymierzona w drugą osobę intencjonalnie, tak by podporządkować człowieka i/lub narzucić swoje zdanie. W takim starciu, jest ten silniejszy (rodzic) i ten słabszy(dziecko). To powoduje fizyczne i psychiczne konsekwencje.
Udowodnię, że karanie jest ślepą uliczką wychowania, ponieważ żeby karanie było skuteczne, powinno nastąpić od razu po występku, co nie zawsze się udaje. (np. rodzic mówi:” Jak wrócimy do domu to porozmawiamy…”)
Dzieci to nie zwierzątka, a nasze otoczenie, to nie laboratorium…
Kiedyś słyszałam, jak znajoma mówiła, że jej córka ma szlaban na grę na komputerze przez pół roku…
NICZEGO...czego my rodzice byśmy chcieli.
Skutecznie niszczy relacje między ludźmi i podkopuje poczucie własnej wartości.
Dzięki kursom TSR* wielu polskich rodziców zdołało się już przekonać, że w procesie wychowania nie muszą uciekać się do stosowania kar, co skutkuje obniżeniem poziomu agresji i przemocy u dzieci.
*TSR- Trening Skutecznego Rodzica
Anna Rozdejczer