Po zapoznaniu sie z książką Thomasa Gordona "Wychowanie bez porażek" odetchnęłam z ulgą. Pierwszy raz poczułam, że mam prawo a nawet powinnam zrezygnować z przybranej (po narodzinach latorośli) roli rodzica i być przede wszystkim człowiekiem. Bardzo mnie ucieszyło takie podmiotowe podejście autora i pozwoliło mentalnie uwolnić się od przyjętych społecznie mitów dotyczących rodzicielstwa.
Jeden z nich głosi, że rodzic musi, podkreślam musi być zawsze konsekwentny. Tylko jak to zrobić? Ano nijak!! Nie da się!! Założenie niemożliwe do realizacji wywołujące w rodzicu frustrację i poszucie porażki.
Przykładowo moje dzieci (chłopcy 7 i 11 lat) zwykle w tygodniu kladą się spać ok. 21,
w weekendy ok.22. to jest nasza domowa zasada i staramy się tych godzin pilnować. co się stanie jeśli pewnego dnia moje dzieci położą się później? No to sobie nagrabiłam!! jestem niekonsekwentna! Pewnie teraz "zagoninie" chłopaków do łóżka o 21 będzie trudne, bo dzieci nauczyły się, że zasadę można łamać i będą chciały ja łamać z uporem maniaka dopóki nie postawią na swoim, czyli na póżniejszym położeniu się spać. Absolutnie błędne założenie!!!
Wiem, że mogę się z nimi porozumieć (wysyłając odpowiednio skrojony komunikat*), bo są wrażliwymi, bystrymi ludźmi. A ja jestem człowiekiem, który nie musi tresować siebie i dzieci w mysl koncepcji behawioralnej i bać się, że odstapienie od zasady zniweczy mój trud wychowawczy.
Wiem, że będąc sobą wychowam osoby, które będą sobą. Natomiast przyjmując rolę rodzica (tu: zasadniczego i konswkwentnego, mitologicznego wręcz) wychowam ludzi, którzy będą w roli i prawdopodobnie będą mieć problemy ze znalezieniem swojego prawdziwego ja.
Magdalena Kuprewicz
*Patrz książka Thomasa Gordona "Wychowanie bez porażek czyli Trening Skutecznego Rodzica" Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 2014
Szanuję prawa autorskie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz