Pewnego kwietniowego dnia przyszedł na świat mój syn, a potem w trzy lata później tuż przed wakacjami córeczka. Można śmiało rzec, że podczas trwającej macierzyńskiej podróży, towarzyszyły mi raz lepsze raz gorsze chwile.
Wraz z dorastaniem dzieci, dom stopniowo się wyciszał, a ja mocno to odczułam. Podjęłam decyzję o studiach podyplomowych z zakresu Edukacji Elementarnej. Pedagogiki Montessori. Alternatywa w nauczaniu była mi bliższa niż ściśle wyznaczony kierunek:
ławka - tablica - krzesło. Studia tchnęły we mnie wiarę w siebie, a moje zgubione poczucie własnej wartości, powróciło z emigracji. Miłe było to spotkanie, a radość z bycia razem, wciąż trwa.
Mam wrażenie, że to nie tylko dzieci dorastają, ale także rodzice wraz z nimi. Nie chcąc być rozdzielona z dziećmi poprzez własną nieumiejętność rozmowy, sięgnęłam po książkę T. Gordona "Wychowanie bez porażek". Zachwyt chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą, czego efektem jest chęć bycia Niezależnym Certyfikowanym Trenerem Centrum Komunikacji Gordona.
Dzięki moim edukacyjnym przygodom lepiej rozumiem, jak ważne jest komunikowanie się z innymi, traktowanie innych z szacunkiem, budowanie relacji opartych na wzajemnej chęci zrozumienia się, dążenie do pokoju. Czuję się jakbym płynęłam z moimi bliskimi nurtem rzeki, na której dnie są kamyki o zaokrąglonych krawędziach - nie ranią.
Płyniemy razem, czasem wychodząc na brzeg, by porzucać "misie patysie" do wody...
Anna Rozdejczer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz