Z ubolewaniem muszę stwierdzić, że czas wakacji jest nie tylko
miłym relaksem. Owszem wspólny rodzinny urlop to czas, który spędzamy naprawdę
fajnie. Zabawa, odpoczynek i relaks są zabierane do wakacyjnej walizki jak para
skarpetek. Funkcjonujemy na luzie, nie mamy obowiązków domowych, szkolnych i
tych związanych z pracą, więc i warunki do mniejszej liczby konfliktów są
sprzyjające.
Inaczej sytuacja wygląda kiedy jesteśmy w
domu. Chłopcy chcąc się nacieszyć zwyczajnym przebywaniem w domu, w swoich
pokojach, zdecydowali się na małą ilość wyjazdów (typu kolonie, obozy,
półkolonie). Szanuję ich wybór, zresztą sprawa wyjazdów była omawiana na długo
przed wakacjami. Przebywanie razem przez długi czas rodzi wiele napięć i
konfliktów, między chłopcami i między mną i chłopcami. To w sumie dobrze, bo
bez konfliktów nie ma pola do wypracowywania wspólnych rozwiązań (a dla
mnie praktyki w komunikacji zgodnej z filozofią T. Gordona).
Problem pojawia się gdy tych konfliktów do
udźwignięcia jest dla mnie zbyt wiele, wówczas następuje przeciążenie łączy i
zaczynam krzyczeć (na szczęście dla moich dzieci teraz tylko komunikatami
"Ja"*).
Po fali uniesienia emocjonalnego
przychodzi jednak dołek. Mam wyrzuty sumienia, że aż tak bardzo się uniosłam. I
w takiej sytuacji marzę o "emocjofonie". Takim telefonie dla rodziców
po burzy i w trakcie burzy emocjonalnej. Jak ja bym się wygadała do takiego
telefonu, ale bym mu powiedziała, wszystko bym do niego wywaliła - cały wór
emocji, że nic by z nich nie zostało! Potraktowałabym taki telefon jak
śmietnisko moich napięć i słabości. A po wszystkim poprawiłabym spódnicę i
poszła miło spędzać czas z rodziną.
Przyznam, że idea takiego "
emocjofonu" nie daje mi spokoju. Mam plan by stworzyć taką linię pomocy
dla osób po kursie TSR.
Magda Kuprewicz
*Przeczytasz o nich w książce Thomasa
Gordona, Wychowanie bez porażek czyli Trening Skutecznego Rodzica, Instytut
Wydawniczy Pax, Warszawa 2014
Szanuję prawa autorskie.
https://www.flickr.com/photos/93095839@N08/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz