poniedziałek, 7 września 2015

Dlaczego relacje są ważne? Co może pomóc rodzicom w lepszym komunikowaniu się z dziećmi? Na te i inne pytania dzisiaj odpowie ekspert - p. Violetta Kruczkowska!


Przedstawiam w nowym poście dogadanych, niezwykłą kobietę - p. Violettę Kruczkowską. Osobę, która sprowadziła metodę Thomasa Gordona do Polski. Opowie Państwu od czego się zaczęło, co to jest TSR, jak kurs dla rodziców może pomóc w nawiązywaniu demokratycznych relacji.

A.R.: Dlaczego w ostatnich czasach tyle mówi się o relacjach?

V.K.: Może dlatego, że relacje różnie się dzisiaj mają? Może czas przypomnieć sobie, co jest ważne w relacjach? - Mam na myśli: miłość, szacunek, tolerancję i poszanowanie wartości innych ludzi. W życiu jesteśmy w różnych formach relacji.

Najbardziej piękna wg mnie, ale wymagająca szczególnych umiejętności i wysiłku, jest relacja: rodzic - dziecko. I o tej relacji w ostatnich latach zwykło się dużo mówić. Jednak kiedy rodzi się dziecko, niekoniecznie myślimy w kategoriach relacji z nim, przecież jest takie słodkie, malutkie , bezbronne, całkowicie zależne od nas. Wówczas myślimy raczej - będę je chronić, kochać. Zostając rodzicami czujemy, że wystarczy miłość i słuchanie intuicji.

Trudno sobie wyobrazić, że ta mała kruszynka, kiedyś urośnie i mogłyby pojawić się jakieś problemy w relacji z nią. Wszystko, co jako rodzice  wiemy na stracie o relacji: rodzic - dziecko (jeśli w ogóle o tym myślimy), to w zasadzie jedynie wiedza przekazywana z pokolenia na pokolenie, w związku z tym wychowanie naszych dzieci jest kalką tego, co sami dostaliśmy w domu rodzinnym, ponieważ przenosimy wzorce. Czasami działamy na zasadzie kontrastu, czyli robimy tak, aby za wszelką cenę działać w opozycji do działań naszych rodziców.

A.R.: Czyli stajemy się tacy jak nasi rodzice, przejmujemy ich zachowania, nawet gdy tego nie chcemy?

V.K.: Kiedy o tym rozmawiam z rodzicami dowiaduję się, jak o tym myślą: Przecież nie chodzimy do szkoły, by nauczyć się tak odpowiedzialnego zadania, jakim jest bycie rodzicem.

Pogląd, że do roli rodzicielskiej trzeba się specjalnie przygotować, z pewnością nie pokrywa się z tradycyjnym wyobrażeniem społecznym tej roli.
Nie wszyscy rodzice zadają sobie pytanie, czy problemy dzieci przypadkiem nie wynikają z niewłaściwych metod postępowania wobec nich.

Gdy relacje w rodzinie się komplikują i zaczynają się problemy, rodzice zaprowadzają dziecko do kogoś, kto udzieli im porady, a najlepiej "je naprawi".

Widzę też, że rodzice mają tendencję do usprawiedliwiania kłopotów w relacji z dzieckiem czynnikami zewnętrznymi.
Sądzą, że ich problemy związane są z rozpowszechnieniem używek, grami komputerowymi, czy nieodpowiednim towarzystwem. Ten zakorzeniony sposób myślenia powstrzymuje rodziców od przyjęcia myśli, że to ich postawa i zachowanie może zakłóca więzi.

Oczywiście to nie odnosi się do wszystkich rodziców, nie chciałabym, żeby tak zostało to odebrane. Jest duża rzesza rodziców, którzy czują i myślą inaczej.

A.R. Czy to był impuls do sprowadzenia Gordona do Polski?

V.K.: Mówiąc szczerze, kiedy wiele lat temu przeczytałam książkę "Wychowanie bez porażek" Thomasa Gordona, zrodziło się we mnie pragnienie, aby pogłębić wiedzę na ten temat, a poza tym, poznać i sprowadzić do Polski kogoś, od kogo mogłabym się nauczyć, jak stosować nabyte umiejętności w praktyce.

To wszystko dla... Naszego syna.

Okazało się, że urodziła się mała, szczególnie wymagająca, charakterna istotka. Problemy zaczęły się dość wcześnie.

Bardzo chcieliśmy  stosować proponowany przez Thomasa Gordona sposób komunikacji w naszej rodzinie. Czuliśmy, że udział w  kursie pod okiem trenera, który zna i stosuje metodę, da nam to, czego nie wyczytaliśmy w książkach - praktyczne nauczanie, lepsze zrozumienie metody i możliwość bezpośredniego kontaktu z osobą, która stosuje taki sposób porozumiewania się na co dzień.

Nie zawiedliśmy się, z czasem okazało się, że metoda Gordona stała się naszą pasją i pracą życia.

A.R. Jakie są główne założenia, na podstawie których Thomas Gordon zbudował Trening Skutecznego Rodzica, w skrócie TSR?

V.K.: Przede wszystkim metoda bez przegranych, która zakłada sprawiedliwe podejście do rozwiązywania konfliktu, tak by zachować wzajemny szacunek oraz język akceptacji.

Metoda bez przegranych opiera się na przekonaniu, że zarówno dzieci, jak i rodzice mają prawo, by ich potrzeby zostały zaspokojone. Obydwie strony mogą wygrać, żadna nie musi przegrać.

Sposobem na to jest proste założenie: rodzic i dziecko potrzebują zaangażować się we wspólne poszukiwanie takiego wyjścia z sytuacji, które równocześnie będzie zaspokojeniem ich potrzeb, rozwiąże konflikt, nie naruszy ich relacji. Większość sytuacji konfliktowych można wręcz przekształcić w doświadczenia konstruktywne dla życia rodziny. Mogą one być okazją dla dzieci i rodziców do lepszego poznania siebie nawzajem. Jednak, aby to wszystko osiągnąć, trzeba zmienić język, którym się komunikujemy.

Język akceptacji, którego uczymy na Treningach Skutecznego Rodzica - słuchanie, skuteczne konfrontowanie, jasne komunikaty typu ja, zamiast barier w komunikacji, pozwalają, by metoda bez przegranych nie stała się manipulacją.

A.R.: Kim są rodzice/osoby, które zgłaszają się na kursy TSR?

V.K.: To troskliwi rodzice, którzy chcą się nauczyć świadomego rodzicielstwa, zdarzają się, także przyszli rodzice oraz tacy, którzy już doświadczają problemów z dziećmi i szukają pomocy.
Bardzo często, jeden zadowolony rodzic po kursie poleca go małżonkowi/żonie. Zdarza się, że taki uczestnik TSR przychodzi pierwszego dnia nastawiony sceptycznie (wysłany" na siłę), a na koniec kursu nie żałuje, że został, bo wiele dowiedział się i nauczył.

Odbiorcami są także rodzice (opiekuni, wychowawcy, pedagodzy, psycholodzy) potrzebujący pomocy  w kwestiach wychowawczych i skierowani przez określone instytucje. To mogą być np. również rodzice zastępczy. 
Są wśród nich tacy, którzy są zachwyceni książką T. Gordona "Wychowanie bez porażek", którzy w ten sposób dowiedzieli się o istnieniu Polskiego Centrum Edukacji Gordona (do niedawna Centrum Komunikacji Gordona) i tak trafili na kursy do trenerów PCEG. Są to często rodzice, którzy usłyszeli o TSR od innych rodziców, którzy go polecają.

A.R.: Co Ty zyskałaś po kursie TSR?

V.K.: Z perspektywy minionych lat powiedziałabym, że dokonał rewolucji w moim życiu, pomógł w wielu obszarach, przede wszystkim w relacji z synem.
Odkąd pamiętam nie lubiłam konfrontacji, dzisiaj wygląda to inaczej. Umiem mówić o swoich uczuciach i dbać również o swoje potrzeby. Nauczyłam się też aktywnego słuchania, a uważam, że to wspaniała umiejętność.

Metoda Gordona zmieniła moje życie zawodowe. Zostałam nauczycielem, trenerem, reprezentantem. Uważam, że jestem szczęściarą, bo mam pracę, która jest moją pasją.
Dzisiaj z odwagą mówię otwarcie, że popularyzowanie pokojowych rozwiązań (metodę Gordona) uważam za swoją misję. 

Zawsze dbam o to, aby nikogo moim powołaniem nie uszczęśliwiać na siłę. Chcę po prostu robić swoje najlepiej jak potrafię. 
Pamiętam swój pierwszy kurs TSR i opinię od jednej uczestniczki: "Jeszcze kilka kursów i będzie super".  Wówczas nie myślałam, że już wkrótce będę szkolić, nie tylko rodziców, ale i nauczycieli, liderów i  trenerów. Dzisiaj to jest faktem. Nie mniej jednak, zawsze powtarzam sobie, że jestem w  drodze, bo uważam, że tam, gdzie jest misja, powinna być pokora. Nauczyłam się tego od mojego mentora Stephena Emmonsa - międzynarodowy trener GTI, który zaszczepił we mnie nie tylko metodę Gordona, ale także uświadomił mi, jakim chcę być trenerem i reprezentantem GTI (Gordon Training International) w Polsce.

A.R.: Czy trenerem programów metody Gordona może zostać każdy?

V.K.: Nasze oczekiwania wobec osoby zgłaszającej się do Szkoły Trenerów Polskiego Centrum Edukacji Gordona w dużej mierze związane są z jej usposobieniem. 
Wśród nich można wymienić chęć budowania szczerej, otwartej relacji z innymi osobami, popularyzowania pokojowych rozwiązań. 
Wiara, że dziecko można wychować bez kar i nagród, otwartość na zmiany. 
Ze względu na to, że każdą osobę zgłaszającą się do Szkoły Trenerów PCEG chcemy poznać, przed ostatecznym zakwalifikowaniem na szkolenie, proponujemy rozmowę kwalifikacyjną, która zdecyduje o dalszych krokach.

A.R. Komu poza rodzicami, TSR mógłby pomóc w lepszym komunikowaniu się?

V.K.: Oczywiście przyszłym rodzicom. TSR jest zaprojektowany dla rodziców, jednak dr Thomas Gordon podkreślał wielokrotnie, że byłoby wspaniale gdyby rodzice odbyli TSR, zanim pojawią się ich dzieci na świecie.

A.R. By mogli na sobie przećwiczyć umiejętności, zakorzenić się w demokratycznym stylu komunikowania się?

V.K.: Tak. TSR na pewno pomaga dzieciom, które uczą się od rodziców komunikacji... Przez modelowanie. 
Pomaga także w relacji i komunikacji mamy z tatą i odwrotnie, rodzicom w komunikacji z ich rodzicami, w relacji z przyjacielem, i innymi bliższymi i dalszymi osobami, z którymi spotykamy się na co dzień.

TSR opiera się na metodzie Gordona, odbiorcami docelowymi są rodzice i osoby, które planują powiększyć rodzinę. Na tym kursie trenerzy zajmują się przede wszystkim relacją rodzic - dziecko. 

Metoda Gordona jest uniwersalna, dlatego jej autor stworzył także programy dla innych odbiorców:
- Trening Skutecznego Nauczyciela - dla nauczycieli i szeroko rozumianej kadry pedagogicznej
- Trening Skutecznego Lidera - dla szefów, przywódców, liderów
Szczególny jest program: Trening Skutecznej Komunikacji dla dzieci i młodzieży i:
- Bądź Najlepszą Wersją Siebie, autorstwa żony T. Gordona - Lindy Adams skierowanego do wszystkich, którzy chcą budować relacje w oparciu o więcej akceptacji i metodę bez przegranych.

A.R.: Dlaczego placówki prowadzone wg pedagogiki Marii Montessori decydują się na szkolenia kadry i rodziców metodą Gordona?

V.K.: Poglądy Thomasa Gordona i Marii Montessori na temat procesu wychowania są zbieżne, uzupełniają się, nie wchodzą ze sobą w kolizję.

Maria Montessori twierdziła, podobnie jak T. Gordon, że wychowanie to rozpoznawanie, obserwowanie, wspieranie i pomoc dziecku w rozwoju, a nie zmienianie, przekształcanie, kreowanie z góry założonych celów. Według niej wychowanie to pomoc dawana dziecku od urodzenia w jego psychiczno - duchowym rozwoju, a rozwój ten ma się dobywać w najkorzystniejszych wychowawczo warunkach.

Aby dorosły mógł wesprzeć dziecko musi zmienić sposób myślenia o sobie i dziecku, dokonać samoobserwacji i odnaleźć miłość, która jest podstawową energią prowadzącą do rozwoju człowieka i świata.

T. Gordon mówi o akceptacji, która jest niczym "żyzna gleba" dla dziecka i potrzebna podobnie jak roślinie, by mogła rosnąć.

Tę akceptację i miłość trzeba wyrażać na co dzień, dlatego tak ważna jest komunikacja, bo każdy akt zwracania się do dziecka stanowi fundament tego, co zagości w jego sercu i umyśle, procentując w jego przyszłości. Dotyczy to dorosłych, którzy stykają się z dzieckiem, nie tylko rodziców, ale i nauczycieli.

Nauczyciele Montessori nie mogą oddzielić siebie od... idei, zapominając, że pracują przede wszystkim "sobą" i ich sposób komunikacji z dziećmi i ich rodzicami jest decydujący we wdrażaniu założeń pedagogiki Montessori w życie. W związku z tym język akceptacji i założenia metody Gordona pomagają kadrze tych placówek.

A.R.: Zakładam, że na kursie TSR rodzice uczą się umiejętności, których nie zdobędą wyłącznie po przeczytaniu książki?

V.K.: Wprowadzając metodę dr T. Gordona do Polski z żalem stwierdziliśmy, że są osoby, które nauczają metody po przeczytaniu książek np. :"Wychowanie bez porażek". Nie szanują praw autorskich i dorobku intelektualnego T. Gordona, a także nie wiedzą, jak robić to profesjonalnie wg. modelu, który stworzył autor.

T. Gordon napisał książki, by inspirować do innego spojrzenia na wychowanie i porozumiewanie się. Z kolei kursy stworzył po to, by ludzi nauczyć jak stosować metodę w praktyce. 
Oczywiście można próbować nauczyć się z książki "nie nauczając innych", niemniej jednak, czy to jest łatwe?
Czy można nauczyć się prowadzenia samochodu z książki, jeśli nigdy nie trzymało się kierownicy w ręku?

Z pewnością języka angielskiego można uczyć się z podręcznika, osiągając pewne efekty, ale czy to łatwe i każdemu się to udaje?

Czy skoro istnieją książki opisujące jak prowadzić auto, grać w tenisa, posługiwać się skalpelem, by zostać chirurgiem, albo podręczniki do nauki języków obcych, to instruktorzy, trenerzy, wykładowcy czy lektorzy języków obcych są zbędni?

A.R.: Czy w związku z tym kurs i przeczytanie książki T.Gordona wystarczy, by stać się skutecznym rodzicem? I co to w ogóle znaczy?

V.K.: W rozumieniu TSR skuteczność rodzica określamy jako tego, który słucha ze zrozumieniem, rozmawia szczerze, szanuje wartości dziecka, rozwiązuje problemy uczciwie, buduje relacje z dzieckiem w oparciu o wpływ zamiast władzy. 

Co do pierwszej części pytania, moje doświadczenie osobiste i rodziców, z którymi miałam przyjemność spotkać się na kursach TSR mówi, że nie wystarczy.
Zarówno książka jak i kurs to początek inicjowania zmian, cudów nie ma, trening czyni mistrza.
Rodzice, którzy przychodzą na kursy przez dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści lat, komunikują się w określony sposób i żeby dokonać zmian, potrzebują wiedzy i sposobu na to jak to zrobić, treningu pod okiem trenera i przede wszystkim czasu. 

Metoda Gordona to nie tylko narzędzia do komunikacji, to także zmiana myślenia, czasem poglądów, przekonań, że dziecko jest w stanie znaleźć rozwiązanie dla swoich problemów, konflikt można rozwiązać tak, by każdy wygrał, etykiety mogą zadać wiele bólu i warto ich unikać, odsłanianie siebie w relacjach jest podstawą jej budowania, skuteczność nagród i kar jest często przeceniana, a dzieci nie zachowują się źle, tylko próbują zaspokoić własne potrzeby.
Język akceptacji, którego uczymy na TSR wymaga otwartości, a nie manipulacji, z tym wiąże się praca nad sobą, cierpliwość i trening, by nie wracać do starych, mało skutecznych sposobów porozumiewania się z dziećmi.

A.R.: Czy rodzice zadowoleni są z kursu?

V.K.: Po każdym kursie TSR w Polsce czytam opinie od rodziców, ponieważ trenerzy PCEG, przesyłają je do Centrum. Przyznam, choć może zabrzmi to nieskromnie, że na przestrzeni tylu lat, nie spotkałam się z negatywną opinią. 
Sami rodzice często piszą do nas o swoich niezwykłych doświadczeniach z Gordonem. Niektóre z nich zawarliśmy w nowym przekładzie książki "Wychowanie bez porażek". Każdy rodzic po kursie może kontaktować się z trenerem, zadać pytanie, rozwiać wątpliwości. 

Ponadto rodzice mogą wziąć ponowny udział w TSR i tak się zdarza. Ich opinia jest zawsze podobna, mówią, że odkryli coś na co nie zwrócili uwagi na pierwszym TSR.

A.R. Czy mogłabym poprosić Cię o wyjaśnienie czym różni się Trening Skutecznego Rodzica (TSR) od Porozumienia bez przemocy (NVC), ponieważ myślę, że często te dwa podejścia do komunikacji są ze sobą mylone?

V.K.: Chętnie odpowiem na to pytanie, tyle, że w drugiej części naszego wywiadu. Wnikliwie przyjrzę się pytaniu i postaram się wyczerpująco na nie odpowiedzieć.

A.R.: Dziękuję za rozmowę. Zatem zapraszam naszych czytelników do poszukania z nami odpowiedzi na wyżej postawione przeze mnie pytanie, w kolejnej części wywiadu.



Violetta Kruczkowska
V.K. - Violetta Kruczkowska
A.R. - Anna Rozdejczer

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz