piątek, 15 stycznia 2016

Rodzicu - przejdź na jasną stronę mocy.








Zwykły codzienny poranek. Przeciętna polska rodzina. Mama, sama ledwo przytomna pionizuje się z oporem, by przygotować dziatwę do szkoły. Zaczyna od porannej toalety. Osoba, której spojrzenie napotyka w lustrze patrzy na nią z wyraźną pretensją.

- Jezu po co oglądałaś "Interstelar" do 1:30? Pyta samą siebie.

- Dobra bierzemy byka za rogi. Mówi i zabiera się za: ogarnięcie własnej, przemęczonej facjaty, włosów, odnalezienie w wiecznie zawalonej praniem pralni jakichkolwiek części garderoby, nadających się do założenia bez uczucia, że się wygląda grubo, staro, brzydko i klaunowato. Następnie wybiera dzieciakom odpowiednie do szkoły bluzki, spodnie, podkoszulki, skarpetki, gatki i bluzy.

- Uf. Teraz je trzeba wyprasować, by prezentowały się schludnie w murach zacnej szkolnej instytucji podstawowej. Ok. zrobione, jest dobrze, mam dobry czas, myśli.
Wpada do pokoju jednej latorośli. Zapala światło.

- Witaj kochanie. Wstaje nowy piękny dzionek - świergoli, sama w to nie wierząc.

- Zgaś to światło. Mamrocze "maleństwo".

- Wstawaj kochanie, trzeba iść do szkoły - mówi.

- Nigdzie nie idę! - "maleństwo" podnosi głos.

- Wszystkie dzieci chodzą do szkoły i ty też musisz - odpowiada spięta, bo widzi w jakim kierunku zmierza. Zawsze tak samo! Wybucha w myślach znużona.

- Ja nie muszę - odpowiada sennie małolat i zakopuje się głębiej w kołdrę.

- Dobra idę budzić twojego brata, jak zawołam to masz przyjść na śniadanie.

- Ale ja nigdzie nie idę - rzuca walecznie, by nie było wątpliwości, co do jego poczynań.

- Cześć kochanie! - mówi wchodząc do pokoju, ukochanego prenastolatka.

- Zgaś światło! - rozkazuje, kolejny chętny do wstawania.

- Wstawaj proszę, bo się spóźnicie do szkoły.

- Nie chce mi się, boli mnie brzuch! - biadoli.

- Paluszek i brzuszek, to szkolny leniuszek - żartobliwie rzuca zdesperowana, by rozluźnić atmosferę.

- Tak!!! A skąd ty możesz wiedzieć, że mnie nie boli! Jak mówię, że mnie boli to mnie boli! Nigdy mi nie wierzysz! - krzyczy wkurzony prawie-nastolat.

- Nie krzycz do mnie od rana! - wrzeszczy przybita zarzutami i bezskuteczna  w budzeniu dzieci.

- Nigdy mi nie wierzysz! - ripostuje syn. - Zawsze jak mnie coś boli, to mówisz, że wymyślam.

- Ale ja teraz nie powiedziałam, że wymyślasz - brnie dalej w bezsensowny dialog.

- Nigdzie nie idę! - broni swojego dziecko.

- A właśnie, że idziesz! - krzyczy jeszcze bardziej rozjuszona. - Masz natychmiast wstać! Czekam na ciebie w kuchni! - wychodzi strzelając piorunami z zaczerwienionych oczu.

Taka scenka rozgrywa się w wielu polskich domach każdego poranka. To oczywiście tylko mały przykład, tego jak wygląda dialog i relacja w schematycznym wykonaniu. 

Ilu rodzicom z trudem przychodzi zbudowanie przestrzeni do rozmowy? 
Ilu rodziców wykorzystuje swoją dominację rodzicielska, by osiągnąć cel? 
Ilu rodziców stosuje krzyk, by wymusić posłuszeństwo od dzieci? 
Ilu rodziców czuje się bezradnie? 
Ilu rodziców wykorzystuje schematy w kontaktach z dziećmi? 
Ilu rodziców ma poczucie winy, z powodu wypowiedzianych do dziecka słów? 
Ile dzieci czuje się niezrozumianych i niewysłuchanych? 
Ile dzieci czuje się ośmieszonych i wyśmianych? 
Ile dzieci czuje, że nie może porozmawiać ze swoimi rodzicami?  Itd...

Rodzicielstwo ma często ciemną stronę. Sama tego doświadczam każdego dnia. Ciemna strona jest silna, zakorzeniona w dzieciństwie i wychowaniu. Często jest wywoływana przez emocje, których w rodzinie nie brakuje, a które uruchamiają schematyczne reakcje.

Pocieszająca jest wiadomość, że można przejść na jasną stronę rodzicielstwa. Można używać rodzicielskiej mocy, a nie siły. Poznanie przez rodziców kilku podstawowych umiejętności, znacznie poprawia relacje i stwarza przestrzeń do bliskości. Każdy rodzic może zmienić swoje przyzwyczajenia i zawalczyć o dobrą, budująca atmosferę w rodzinie. Rodzicu! Przejdź na jasną stronę mocy;-) 


Magda Kuprewicz
Szanuję prawa autorskie: https://www.flickr.com/photos/87044997@N08/

2 komentarze:

  1. Przydałaby się teraz ta scenka z dialogami z jasnej strony mocy. Rzeczywiście często emocje uniemożliwiają jakikolwiek dialog, dopiero jak opadną mogę próbować rozmawiać, a jak druga strona nie chce to co? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam! Sprawa jest wielowątkowa ;-) Wymaga zmiany postawy zarówno dziecka jak i rodzica. Dzieci powinny przejąć odpowiedzialność (tu stosujemy metodę III wg. Thomasa Gordona). Rodzice powinni zmienić radykalnie patrzenie na dziecko i swoją postawę wobec niego (to jest proces i musi potrwać, zmianę można rozpocząć na warsztatach, które trwają 24 godziny) Dziękuję za komentarz. Może pokoszę się o "jasną stronę mocy" ;-)

    OdpowiedzUsuń