Szlag mnie trafia na brak odpowiedzialności wśród
dorosłych. Brakuje nam podstawowej wiedzy o tym jak rozprzestrzeniają się
zarazki i jak ważna jest higiena.
Kiedy ja choruję, to zawsze myślę, o tych którzy są
bardziej chorzy ode mnie np. na nowotwory, dla których jestem zagrożeniem życia.
Argument, że powinni siedzieć w domu
jest krzywdzący. Pozostać w domu powinni tylko chorzy rozsiewający zarazki.
Myślę sobie też o małych dzieciach (który system odpornościowy nie jest
doskonały), nie muszą one chodzić z nami
na zakupy, bo to nie jest najlepsze środowisko do ich rozwoju, ale czasami trzeba.
Zakładam, że wychodząc w „miasto” jestem zdrowa i tacy
też są wokół mnie ludzie.
Niestety to tylko
pobożne życzenie. Żyjemy w dużych społecznościach - więc świadomość częstego mycia rąk,
noszenia maseczek przy chorych dzieciach, siedzenia w domu i wyleżenia choroby powinna być
kluczowa.
To nie jest wstyd
założyć maseczkę, wstyd jest jej nie założyć, gdy narażamy na chorobę
innych.
Pamiętam jak chorowałam na zapalenie krtani, kiedy dzieci
były małe. Nie miałam gorączki, nawet kataru, tylko trudności w wysławianiu
się. Natomiast, gdy moje dzieci (Zośka 2 lata i Staś lat 5) dorwali ode mnie
tego samego wirusa było tak źle, że
wzywaliśmy pogotowie. Nic fajnego.
Może następnym razem, kiedy poczujecie się nieswojo,
zamkniecie się w domu.
Co z zakupami? Można zamówić przez Internet.
Co z mszą? W wyjątkowych sytuacjach możecie uczestniczyć
we mszy przez Internet lub poprzez telewizję.
Obiad ze znajomymi? Odwołajcie, będą szczęśliwi i
wdzięczni, że nie zaraziliście ich i dzieci.
Noście maseczki (do dostania w aptekach) przy innych
osobach.
Myjcie ręce, a chusteczki od kataru wrzucajcie do
torebek.
Świadomość życia w dużych enklawach powinna iść w parze z
wiedzą jak sobie radzić z zagrożeniami i jak unikać chorób. Nie są to jak widać
trudne sposoby.
Anna Rozdejczer
Fot.
Face Mask
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz