czwartek, 1 grudnia 2016

Rodzice - nie psujcie dzieci!




Nie psujcie dzieci! 

Mam wrażenie, że my dorośli (nie wszyscy oczywiście i nie zawsze) czasami nie potrafimy się zachować w bardzo prostych sytuacjach, a to rzutuje na zachowania dzieci.

Wyraźnie peszą nas niektóre momenty typu: stojąc przy kasie zdajemy sobie sprawę z tego, że kupiliśmy przez przypadek drogi niepotrzebny artykuł. Zamiast wycofać się, część z nas kupuje, no bo to głupio tak rozmyślić się w ostatniej chwili. A przecież mamy prawo powiedzieć nie. 

Głupio nam odmówić, gdy inne dziecko podchodzi i prosi wasze dziecko o łopatkę w piaskownicy. Nie wypada odmówić, trzeba się dzielić… 
Ech, oczywiście dobrze jest kształtować postawy społeczne, ale czy zawsze? 

No właśnie, bywa tak, że maluszek ma z tym problem, który bywa związany  z etapem rozwoju,  gdy uważa wszystko za swoje.  Czy upieranie się, że drugiemu dziecku trzeba zawsze i za wszelką cenę pożyczyć jest słuszne?... Można mnożyć takie dyskomfortowe, „głupie” sytuacje. 

Ostatnio zrobiło mi się smutno, bo  byłam świadkiem jednego z takich „niewygodnych” momentów. Tata w centrum handlowym chodził z dzieckiem w wieku około 2 lat. Wtem synek podbiegł do wózka z małym dzidziusiem, do obcej pani. 
Pani prawie nie zwolniła, a ojciec podbiegł (jakby dziecko zrobiło coś złego i szybko wziął go na ręce) po czym odwrócił się i odszedł… 
Nie trzeba zgadywać, że dziecko na ręku rozpłakało się, wyciągnęło jeszcze ręce w kierunku wózka… 
Niewzruszona pani dalej pchała wózek przed siebie. 

Jeśli my rodzice nie włożymy trochę wysiłku, by zatrzymać się dla drugiego człowieka, mam obawę, że zgubimy człowieczeństwo. To mogła być piękna lekcja, by nauczyć się zwracać uwagę na małe, drobne radości. 

Nie słyszałam, co mówił Pan, ale obstawiam, że pewnie przeprosił za zamieszanie… A czy można było inaczej? Na przykład:
- Dzień dobry Pani, mój synek ciekawy jest, kto tam siedzi?

 Mógłby wziąć ciekawskiego na ręce, by  ten lepiej widział. Powiedział by, że to bardzo mała dzidzia. Zapytałby się jak ma na imię? I tak dalej… A dziecko nauczyłoby się, że ciekawość to nic złego, że maluchy są w porządku, tylko wyglądają inaczej… Dziecko zrobiło by pa pa dzidzi i tyle. 

Nawiązana relacja, nie byłaby relacją nieudaną i nie rokującą w przyszłości, nie byłoby płaczu i wierzgania nogami na tatusiowym ramieniu. Zupełnie nie zdziwiłby mnie fakt, gdyby dziecko następnym razem podeszło i uderzyło w wózek.
Anna Rozdejczer


Isabelle scream


6 komentarzy:

  1. Niestety ale tak jak piszesz, wielu dorosłych nie ma czasu a często chęci by pomyśleć jaka reakcja byłaby najwłaściwsza w takiej sytuacji by faktycznie coś nauczyła tego dwulatka. By nie zapisać w jego podświadomości jakiś chorych przekonań - że innych trzeba omijać z daleka i nie wolno do nich podchodzić... Smutne... a faktycznie wystarczyło kilka zdań wytłumaczenia i zamiast płaczu byłyby uśmiechy po obu stronach. Pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ulegamy chwili, bez refleksji odnośnie skutków w przyszłości.

      Usuń
  2. Ej, a może z drugiej strony.. Może ten starszak był przeziębiony i tata nie chciał żeby zaraził tego malucha?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gyby założyć tą wersję, to co robił w Centrum Handlowym? Jak chory to w domu powinien się kurować.

      Usuń
  3. Niestety rodzice popełniają na co dzień wiele błędów. Wydaje mi się, że przyczyną zazwyczaj jest brak cierpliwości. Ten ojciec pewnie zrobił to tego dnia kilkanaście razy i nie chciało mu się za każdym razem rozmawiać z dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiście, brak cierpliwości to bolączka naszych czasów.

    OdpowiedzUsuń