środa, 2 września 2015

Dlaczego dzieci są jak marchewki? Rok szkolny 2015/2016 uważam za oficjalnie rozpoczęty!







 Po wizycie na działce u teściów naszło mnie, takie oto skojarzenie. DZIECI SĄ JAK MARCHEWKI! Przepuszczając je przez machinę oświatową robimy z nich produkt końcowy, w postaci prościutkiej, równiutkiej i długiej marchewki. Takiej, jaką każdy w sklepie (teoretycznie) chce kupić. Marchewka jest "ładna" (nie dla każdego). Łatwo i szybko można ją obrać i wrzucić do zupki.
Problem w tym, że jest bezwartościowa. Wymęczona "manipulacjami" produkcji, ma dla nas (jako społeczeństwa) niewiele do zaoferowania. Jest marchewką przemysłową z fabrycznej uprawy.
Jej wzrost jest w pełni kontrolowany: nawożeniem, by była dorodna, nawilżeniem gleby, by była długa i prosta oraz wieloma innymi poczynaniami, o których nawet nie chcę wiedzieć (zależą bezpośrednio od indywidualnego "mini producenta";-/

Jaka jest marchewka z działeczki? Piękna! 
Jest absolutnie nieprzewidywalna, wyjątkowa i ma nieszablonowy kształt. Tworzy abstrakcyjne "formacje" swoich "odnóg". Jest korzonkiem, nad którym trzeba spędzić wiele czasu, by się nadawał do celów kulinarnych. Obranie jej, nie jest proste i oczywiste. Trzeba się zaangażować i zagłębić w marchewkowe meandry, by ją spożytkować w zupce.
Karotka uprawiana z sercem jest bogata w mikroelementy i witaminy, oraz ma w sobie dobrą energię, wynikającą ze swobodnego wzrostu.
Troskliwy "działkowicz" użyźnia glebę naturalnymi nawozami, stwarzając jej jak najlepsze warunki rozwoju a przede wszystkim uprawia marchewkę do celów indywidualnych (przeciwieństwo handlowych, tu odniesienie do rynku pracy).

Mam nadzieję, że to porównanie dzieci "kształconych" w naszym polskim, standardowym systemie oświaty, z rozwijającymi się dzięki metodom "alternatywnym" jest klarowne. Nie będę dokładnie wyjaśniać wszystkich porównań, pozostawiam je indywidualnej interpretacji.

Zachęcam do nieszablonowego spojrzenia na edukację. Teraz jest naprawdę wiele możliwości: szkoły społeczne, prywatne, nauczanie domowe i nowo powstające mikroszkoły. 

Te ostatnie zrobiły na mnie duże wrażenie. Są inicjatywą społeczną, tworzoną przez rodziców, którzy sami chcą decydować w jaki sposób ich dziecko będzie nabywać wiedzę ale przede wszystkim koncentrują się na tym, by dzieci w mikroszkole czuły się, jak w domu, by były bezpieczne i traktowane personalnie, by nie były numerem 10 w klasie pierwszej "N".

Drogi rodzicu poszukuj rozwiązań jak najlepszych dla Twojego dziecka i nie daj się zwieść schematom. Słuchaj głosu intuicji. Twoje obawy przecież skądś się biorą.





Magda Kuprewicz


http://mikroszkola.blogspot.com/
l

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz